To co jest piękne...
Andriej Arszawin (w środku) przesądził o zwycięstwie Arsenalu nad Liverpoolem
Liverpool przegrał na Anfield Road z Arsenalem Londyn 1:2. Największym antybohaterem meczu okazał się być defensor Liverpoolu, Glen Johnson, który najpierw strzelił bramkę samobójczą, a później nie upilnował Andrieja Arszawina, przy drugim golu dla "Kanonierów".
W 41. minucie bramkarz Arsenalu Manuel Almunia wybił piłkę przed siebie, na 11 metrze dopadł do niej Dirk Kuyt i trafił do siatki.
Tuż po przerwie przyszło wyrównanie dla Arsenalu, ale z najmniej spodziewanej strony. Bramkę na 1:1 strzelił Glen Johnson, który wpadając w pole karne niechcący tracił piłkę w kierunku własnej siatki.
Chwilę później, znów nie najlepiej zachował się pilnujący Arszawina w polu karnym Johnson. Rosjanin świetnie zszedł do środka pola karnego i bardzo mocno uderzył. Piłka odbiła się jeszcze od wewnętrznej strony słupka bramki Reiny i wpadła do siatki.
Polski bramkarz, Łukasz Fabiański, obejrzał spotkanie z ławki rezerwowych.
Liverpool - Arsenal 1:2 (1:0)
1:0 Kuyt 41. min
1:1 Johnson 50. min (sam.)
1:2 Arszawin 58. min
Żółte kartki: Aurelio, Lucas (Liverpool) - Denilson, Arszawin, Nasri (Arsenal)
Sędzia: Howard Webb
Liverpool: Reina - Agger, Carragher, Aurelio, Johnson (82. min - Degen), Lucas, Benayoun (79. min - Ngog), Gerrard, Mascherano (66. min - Aquilani ), Kuyt, Torres
Arsenal: Almunia - Vermaelen, Gallas, Traore (Silvestre), Sagna, Song Billong, Denilson, Cesc Fabregas, Nasri, Walcott (70. min - Abou Diaby), Arszawin (90+2. min - Ramsey)
***
źródło: interia.pl
Offline